Rozmowa Agnieszki Rayzacher z Elką Krajewską w najnowszym zimowym wydaniu Restart Mag.
fragment:
Twoja wystawa była całkowitym zanurzeniem się w przestrzeń prywatną. Większość prac powstała na kuchennym stole. Wiele zdjęć filmowych – tych niedawnych i tych nagrywanych w ciągu kilkunastu lat – powstawało w warszawskim mieszkaniu Marii. Oprócz przestrzeni fizycznej, jest to też przestrzeń symboliczna, do której zazwyczaj ma wstęp niewiele osób. Jak się czułaś, ujawniając waszą intymność?
Mama, gdy jeszcze pracowała zawodowo (była technikiem rozwiązań przy produkcji kostiumów teatralnych i filmowych), przynosiła część pracy do domu, by właśnie na kuchennym stole dokończyć projekty lub rozwiązać problemy techniczne. Bardzo lubiłam przyglądać się jej pracy, ten stół był miejscem wielu odkryć. Na nim powstały prawie wszystkie obrazy KrajM, to było takie „święte” miejsce. Często myślałam, że moja uwaga dodawała jej siły i skupienia. Byłam przecież w pewnym sensie posłanniczką ze świata sztuki; mama wiedziała, że będę o tym mówić, że będę pokazywać. Chciała tego, a nawet żądała. Lubiła, gdy robiłam zdjęcia prac, gdy pytałam, co maluje lub jak mam na to patrzeć, co mam widzieć.
Do przeczytania: link